28 kwietnia, 2024

Co zrobić, aby osoby zaburzone nie zobaczyły w nas kozłów ofiarnych?

Udostępnij:
Pin Share

Artykuł na podstawie propozycji Czytelniczki.   

Źródło: Pixabay.

Pierwotnie pytanie – propozycja artykułu ze strony Czytelniczki – dotyczyła tylko środowiska pracy. Ale pytanie (i artykuł) postanowiłam rozszerzyć, ponieważ problem dotyczy także codziennego życia, również poza środowiskiem zawodowym. 

Przed przystąpieniem do udzielenia odpowiedzi na pytanie, a w zasadzie, to przedstawienia możliwości rozwiązań, warto by było odpowiedzieć sobie na następujące pytania:

  • Jakie to są osoby zaburzone? 
  • Kim jest kozioł ofiarny? Jakie ma cechy, skąd się bierze? 
  • Dlaczego coś robić? 
  • Co robić? 

Pierwsze pytania, na jakie musimy sobie odpowiedzieć, aby móc przedstawić konkretne sposoby radzenia sobie, to odpowiedź na pytanie: kim jest osoba zaburzona i kozioł ofiarny, ale jednocześnie ściśle w kontekście postawionego przez Czytelniczkę pytania.   

Myślę też, że najpierw należy sobie określić, dlaczego jakieś osoby mają w nas kogoś nie zobaczyć (a zobaczyć kogoś innego). 

Dlaczego osoby zaburzone mają nie dostrzegać kozłów ofiarnych? Kim jest ta osoba zaburzona a kim kozioł ofiarny?

Wychodząc z założenia, że żadna istota żywa nie chce sobie zrobić krzywdy, ale wybiera rozwiązania, które przynajmniej zminimalizuje jej cierpienie i pozwoli normalnie żyć, to wynika z tego, że chcemy, aby konkretne osoby (o określonych cechach, nazywane osobami zaburzonymi) nie wyrządzały nam szkód, krzywd poprzez dostrzeżenie w nas i traktowanie jak kozłów ofiarnych. Przy czym niekorzystne oddziaływanie na nas w takim kontekście nie jest spowodowane naszym działaniem, ale po prostu naszym określonym wizerunkiem w oczach osoby zaburzonej. 

Osobą zaburzoną w takim kontekście zapewne jest osoba wykorzystująca, zadająca cierpienia, osoba toksyczna, narcystyczna, socjopatyczna, psychopatyczna. 

Natomiast kozłem ofiarnym jest osoba, na którą przerzuca się notorycznie odpowiedzialność innych osób za swoje niepowodzenia, złe zachowanie, służąca wyżyciu się innym – czyli wyładowaniu trudnych emocji, dowartościowaniu się i podtrzymywana w tej roli za pomocą manipulacji i przemocy. W zadanym pytaniu ma to być ofiara osoby zaburzonej.  

W takim znaczeniu osoby zaburzonej i kozła ofiarnego, mamy do czynienia z nadużyciem tej drugiej osoby (kozioł ofiarny staje się osobą pokrzywdzoną) nieuznawaniem jej granic, brakiem poszanowania, traktowania jej w sposób podmiotowy – nie uwzględniając jej stanu emocjonalnego, zdrowia, potrzeb i oczekiwań, bezpardonowym zarzucaniu jej winy i odpowiedzialności w przypadku niepowodzeń grupy czy konkretnej osoby, z którą funkcjonuje w określonym środowisku (domu, pracy, innej organizacji). Próby wyswobodzenia się z takiej sytuacji są tłumione przez osoby nieodpowiedzialne i toksyczne (zaburzone), ofiara jest traktowana jako problematyczna, ponieważ stwarza zagrożenie zaprzestania dostarczania im dalszych korzyści. Za pomocą nacisków jest “wtłaczana” z powrotem w rolę kozła ofiarnego poprzez wpędzanie w poczucie winy, zawstydzanie, zastraszanie. W środowisku pracy mówimy wówczas o mobbingu, natomiast poza nim – po prostu o przemocy. 

W tym postawionym przez Czytelniczkę pytaniu na uwagę zasługuje wydźwięk “chcę”. Czyli: “chcę, żeby osoby zaburzone nic mi nie zrobiły”, nie zrobiły krzywdy (psychicznej, fizycznej). I to podejście wyrażone w zadanym pytaniu właśnie bezpośrednio należałoby przeanalizować. 

Zatem najpierw warto zauważyć, że każde “chcę” jest pragnieniem, a nie potrzebą. A to oznacza, że zadając takie pytanie, nie zwracamy uwagi na swoje potrzeby, tylko czekamy na zmiany (że to inni się zmienią). Generalnie określany stan, jaki chcielibyśmy osiągnąć w relacji z zaburzoną osobą (toksyczną, “drapieżnikiem”) jest w momencie zadawania tego pytania przez nas nieosiągalny. Chcemy go osiągnąć, ale nie wiemy jak.  

Jak radzić sobie, gdy czujemy, że pełnimy rolę kozła ofiarnego w grupie pracowników (ale nie tylko pracowników)?

Zasadnicza kwestia, od której powinniśmy zacząć radzić sobie, to dokładne określenie, jakie trudne stany emocjonalne, jakie niekorzyści, straty, krzywdy te osoby toksyczne (“drapieżnicy”) nam wyrządzają. Zatem:

  1. pierwszym krokiem jest określenie tych krzywd, strat, niekorzyści, stanu emocjonalnego po kontakcie z nimi itd. 
  2. drugim krokiem jest zdanie sobie sprawy z tego, że nie zgadzamy się na takie traktowanie (określenie swoich potrzeb) i zawarcie umowy ze sobą, że będziemy robić wszystko, co możemy, aby postawić tym drapieżcom granice, a jeśli będą nadal się domagać, to będziemy wyciągać wobec nich konsekwencje.  

Określenie swoich potrzeb w relacji z osobą toksyczną, czyli w tym wypadku: na co się nie zgadzamy z ich strony – to jedno. Natomiast nie wszystko. Jeszcze musimy im pokazać, czego od nich oczekujemy i będziemy egzekwować i pokazujemy to po prostu swoim zachowaniem, podejmując wobec nich określone kroki: czyli:

3. krok trzeci: wyrażamy wprost, czego robić nie będziemy, na jakie traktowanie nas się nie zgadzamy – konkretnie nazywamy te zachowania i informujemy ich o tym. Możemy powiedzieć np.: “Już raz ci mówiłam/em abyś nie podrzucał/a mi dodatkowej roboty, bo to jest twój zakres obowiązków. Ja ci swoich nie podrzucam. A ty znowu to robisz. Nie wykonam tego. Zabierz to” itp. Jeśli ta osoba nie słucha mimo to, to odsuwamy to, co nam próbuje przekazać od siebie (jakieś materiały), przenosimy w inne ogólnodostępne miejsce, z dala od swojego miejsca pracy (sfery działań) i nie zajmujemy się tym. Jeśli ktoś pyta (inny pracownik, szef), dlaczego to tu jest, informujemy, kto za to jest odpowiedzialny i powinien się tym zająć”. Analogicznie jest w każdym innym miejscu, poza pracą – wskazujemy, kto jest odpowiedzialny za dany stan, zadanie.  

Nie musimy jednak informować tych osób, które starają się przerzucić na nas swoją odpowiedzialność, już na wstępie, że jeśli nie będą zachowywać się w określony sposób, to wyciągniemy takie i takie konsekwencje. Możemy to zrobić, gdy zauważymy, że w ogóle nie respektują tego, co do nich mówimy i dalej starają się robić swoje, a jeszcze przy tym się wykłócać, obrażać nas. Czyli:

4. krok czwarty: wyciągamy konsekwencje, wobec osób, które starają się przerzucić na nas swoją odpowiedzialność, obarczać nas winą za to, że nie wykonujemy ich obowiązków, za konflikt, do którego w związku z tym dochodzi, naciskać na nas w różny sposób. Często wystarczającą konsekwencją jest poinformowanie osób, które oczekują wykonania określonych działań, zadań od tej konkretnej osoby, która miała je zrealizować. I w ogóle nie krycie tego przed kimkolwiek, że ich nie wykonuje.

I nieważne, że takie osoby będą nazywać to zemstą, donoszeniem na nich czy w jakikolwiek inny sposób będą starały się zawstydzać, zastraszać itp. Ta ich reakcja wyraźnie będzie pokazywać, że chodzi im tylko o to, aby mieć w swoim otoczeniu kozła ofiarnego. Należy dokładnie ich poinformować, że dostrzega się ich manipulacyjne zachowanie i dalej robić swoje. W ten sposób odbudowuje się szacunek do siebie i pokazuje im się, że ten szacunek do siebie się ma i wymaga się od innych. 

FUKO. Czyli jak wyrazić swoje zasady innym, aby zwiększyć szacunek do siebie

Generalnie, w ramach przedstawionego powyżej sposobu rozmowy z osobami, które mogą przekraczać nasze granice, mieści się tzw. sposób FUKO. Można jednak ten sposób stosować zawsze tzn. bez względu na to, czy ktoś jest toksyczny, czy nie. To po prostu sposób asertywnego aktywnego komunikowania służący temu, aby nikt nam nie władował się na głowę.

Stosowanie metody FUKO polega na podjęciu 4 następujących po sobie działań:

  1. Fakty – czyli przedstawienie komuś jakiejś sytuacji, wydarzenia, jego własnego działania, które nam przeszkadza tzn. działa na naszą niekorzyść i uważamy za niesprawiedliwe
  2. Ustosunkowanie się – czyli przedstawienie, co my na ten temat sądzimy: dlaczego to nam przeszkadza, nie godzimy się na to, dlaczego uważamy to za nie w porządku
  3. Konsekwencje – czyli przedstawienie konsekwencji tego działania, zachowania, sytuacji dla Ciebie (ale też i innych) w sensie zawodowym. Tu również możesz wskazać, co zrobisz w związku z tym działaniem konkretnej osoby (zależy, jaka jest dotkliwość skutków tych działań) albo jakie podejmiesz, jeśli ich nie zmieni (ale możesz też nie informować). Jeśli jednak zdecydujesz się powiedzieć i taka osoba rzuci Ci na przykład zdaniem “ty mnie nie strasz”, to warto odpowiedzieć, że przekazujesz jej tylko informację, a jak ona to odbiera, to już jej sprawa.
  4. Oczekiwania – czyli wyrażenie, czego konkretnie od takiej osoby oczekujesz (jakiego działania lub zaniechania).

Jeśli taka osoba nie spełni wyrażonych oczekiwań i nadal nie będzie się liczyć z konsekwencjami, to wyciągamy konsekwencje. Warto w tym miejscu mieć na uwadze, że taka osoba może chcieć się odegrać (wręcz należałoby liczyć, że tak zrobi). Wówczas mówimy otwarcie o jej zachowaniu i nadal kontynuujemy FUKO (tym razem będzie już dotyczyć innych jej działań).

Co zrobić w przypadku, gdy psychicznym drapieżcą jest szef?

(albo inna osoba, która formalnie lub nieformalnie sprawuje władzę nad nami, czyli ma generalnie pewną przewagę) 

Pytanie: dlaczego szefowi nie można postawić granic? Dlaczego nie można wobec takiego szefa oczekiwać normalnego traktowania? Dlaczego należy zgadzać się na jego drapieżnictwo? 

Bo jeśli wpadnie w złość, że nie może postawić na swoim, to nas wyrzuci z pracy i w jeszcze inny sposób być może się zemści? 

A czy przebywanie w takiej atmosferze codziennie po kilka godzin jest zdrowe? Jak można w dłuższej perspektywie być efektywnym w pracy i rozwijać się? 

Warto najpierw zadać jemu konkretne pytanie: Dlaczego szef do mnie w ten sposób się zwraca?

Warto też odpowiadać konkretnie i zgodnie z prawdą np.: “Nie mogę zrobić dzisiaj jeszcze tego zadania/nie mogę zrobić tego w takim szybkim tempie, ponieważ mam już inne zadania i po prostu się nie wyrobię”. “Nie mam kompetencji, aby zająć się tym zadaniem”. “Nie zdążę tego zrobić przed zakończeniem pracy”.  

A jeśli zacznie wpędzać w poczucie winy? Zawstydzać? W jakiś sposób zastraszać? (że obetnie wynagrodzenie, że zwolni)? – Na jakiej podstawie? Za co? Albo: okej, to niech zwolni. Jaka będzie jego reakcja? Bo zwykle tacy drapieżnicy obawiają się, że stracą pracownika, którego mogą eksploatować, ile wlezie, bo dostarcza im największych korzyści. Z resztą drapieżni pracownicy także. Analogicznie jest w dysfunkcyjnych rodzinach. 

Generalnie zawsze musimy liczyć się ze zwolnieniem w dzisiejszych czasach. Warto zatem zawsze monitorować ogłoszenia pracy. I jeśli nawet mamy obecnie stałą pracę, to i tak zrobić rozeznanie, czy inna nie będzie dla nas bardziej korzystna. A może mamy dobry pomysł na własny biznes?  

Pamiętajmy też, że po odejściu z pracy z powodu nadużycia wobec nas, mamy możliwość wyciągnięcia konsekwencji, wchodząc na drogę sądową. Oczywiście możemy to też zrobić wcześniej – o ile rzeczywiście mamy ochotę pozostawać w tej pracy w okresie toczącego się procesu.

Co nasze działanie wobec osób wykorzystujących ma wspólnego z postrzeganiem nas?

Zauważ, że podchodząc w sposób aktywny do ochrony swoich granic, nie koncentrujesz się na tym, kto jak Cię postrzega.

Wychodzisz natomiast z przekonania, że ochrona swojego dobrostanu jest czymś oczywistym, że to my decydujemy o tym, w jakim zakresie chcemy się poświęcać i nikt nie ma prawa domagać się korzyści kosztem nas i nie zapewniając nam nic w zamian tylko w imię swojego wygodnictwa, cwaniactwa, dowartościowywania się czy podtrzymywania swojego narcystycznego ego. 

Przestajemy postrzegać te wszystkie zaburzone osoby jako drapieżników, którzy w każdej chwili mogą do nas podejść, wziąć sobie od nas co chcą, zostawić swoją kupę na naszej posesji i pójść dalej bez sprzątnięcia jej, bo mamy swoje ogrodzenie na posesji, mamy dzwonek u bramy, mamy swoje zasady zachowania się w naszym otoczeniu i mamy swoje strzały na obronę. Więc nawet jeśli skorzystają z naszej nieuwagi i coś sobie wezmą bez pytania, to mają wyjaśnić, dlaczego to wzięli i to oddać, a jeśli zrobią kupę na posesji, to mają to posprzątać, a dodatkowo nie powinny ich zaskakiwać konsekwencje z naszej strony.  

Co się dzieje, gdy nie chronimy siebie? Czyli z czym zmaga się kozioł ofiarny.

Jeśli brak jest ogrodzenia albo jest szczątkowe, cały czas brama była otwarta na oścież, drzwi do środka też, nie było żadnej ochrony, żadnych strzał, każdy mógł sobie wziąć co chciał i kiedy chciał i jeszcze zostawić swój śmierdzący balast w dowolnym miejscu, a ewentualne ciche Twoje sprzeciwy tłumił narzędziami, które miał pod ręką, wchodząc na Twoją posesję, zamykając Ci usta, i zdzielając Cię czym popadnie, to generalnie nie ma się co dziwić narcyzom, którzy mają gdzieś wszelkich ludzi i wszystkim innym toksycznym osobnikom.

Nawet ktoś inny, widząc, że ma przyzwolenie na korzystanie, może skorzystać. Człowiek empatyczny będzie miał opory, narcyz, toksyk – nie. Dlatego kozły ofiarne, a w szczególności ambitne, empatyczne, uczuciowe, potrafiące wiele znieść – są dla nich bardzo atrakcyjnym kąskiem. Do którego jednak nie mają żadnego szacunku. 

Zatem pytanie zadane na wstępie generalnie można by było przeformułować na pytanie: “Co zrobić, aby nas szanowano i nie wykorzystywano?”

Jak wyjść z roli kozła ofiarnego (przestać być odbieranym jako kozioł ofiarny)?  

Pytanie: dlaczego nie masz ogrodzenia albo jest szczątkowe, dlaczego Twoja brama jest cały czas otwarta, dlaczego drzwi do Twojego wnętrza są cały czas otwarte, dlaczego nie masz żadnej ochrony, nie masz strzał? Dlaczego każdy może strzelić klocka na Twojej posesji, a potem Cię uciszyć czymś, co masz pod ręką?  

Zapewne ktoś wcześniej wyrwał, zdeptał Ci ogrodzenie, wsadził klin w bramę i drzwi lub je wyrwał z zawiasami, pozbawił monitoringu, zabrał Ci strzały, okradał emocjonalnie i materialnie, pozostawiając Ci tylko to dyspozycji to, czym będzie mógł Cię w każdej chwili uciszyć. Zdemolował Cię. Bycie pewnym siebie i bronienie siebie zapewne wiązało się u Ciebie z karą, bo przestawałeś być w ten sposób dostępny dla innych i stwarzało zagrożenie, że to inni będą musieli ponosić odpowiedzialność za swoje działania, więc zaczynali Cię atakować. Zostałeś na siłę otwarty, wymęczony i bezradny. 

I taki zdemolowany wychodzisz na zewnątrz, a potem do środowiska zawodowego, w którym codziennie spędzasz co najmniej kilka godzin. Czy Ci drapieżcy, którzy tam są, nie dostrzegą po jakimś czasie, w jakim jesteś stanie? Jasne, że dostrzegą. I bardzo się ucieszą. Normalni będą mieć skrupuły. Niestety, wcześniej czy później zadziała psychologia tłumu.  

Czas zatem uporządkować swoje otoczenie, aby nie dawać się dalej zamęczać. Czas odbudować siebie i zaopatrzyć się w to, co trzeba oraz zacząć z tego korzystać. Zamontować monitoring – oprzeć się na własnym postrzeganiu. Odbudować ogrodzenie wyznaczające Twoje granice z dzwonkiem – Twoje zasady. Czas wstawić bramę i drzwi (albo wyrzucić kliny blokujące), które będą otwierać się wówczas, gdy dana sytuacja, relacja, osoba jest dla nas okej. Czas zaopatrzyć się w strzały, na wypadek, gdy pojawi się jakiś intruz lub ktoś będzie nas chciał atakować z zewnątrz. Bo z takimi sytuacjami trzeba się liczyć zawsze. Jeśli ktoś nas atakuje – wskazywać to, ujawniać i wyciągać konsekwencje. Bez względu na to, czy to jest środowisko zawodowe, czy nie.

Pomoże też w tym psychoterapia.

Generalny remont w życiu kozła ofiarnego. Czyli jak porzucić rolę kozła ofiarnego i nigdy już jej nie podejmować?

  • Zacząć od siebie: odbudować siebie i uporządkować swoje otoczenie. Przemyśleć swoje zasady, dostrzec jak się czujemy w sytuacjach trudnych, które się wydarzyły, dlaczego jesteśmy zawiedzeni sobą w konkretnych sytuacjach, które miały miejsce. Zauważyć, co możemy zrobić w takiej sytuacji teraz w związku z jej wystąpieniem lub gdy pojawi się podobna 

Uporządkowywanie otoczenia, oprócz zaufania swojemu własnemu postrzeganiu i byciu uważnym w każdej sytuacji, a w szczególności w relacji z innym człowiekiem, to także pozbywanie się osób toksycznych ze swojego otoczenia (drapieżników) poprzez zerwanie z nimi kontaktu albo ograniczenie do minimum 

  • Przełamywać lęk przed wskazywaniem komuś jego zachowania oraz skłanianiem do ponoszenia do ponoszenia odpowiedzialności za własne czyny, którymi chce nas obarczyć – nieunikanie tych sytuacji, ale właśnie przystępowanie do tych sytuacji, mimo stresu. Przywołujemy wtedy swoje własne zasady i zwracamy uwagę na to, co chcemy uzyskać i podejmujemy konkretne działania w tym kierunku. Trzymamy się faktów. 
  • Przełamywać lęk przed konfliktem – wchodząc w niego mimo stresu – jeśli uważamy, że jest to sprawa ważna, sprawa, która dotyczy innych, lub innych osób, których dotyka jakaś niesprawiedliwość 
  • Wybierać. Czyli dawać sobie możliwości wyboru. Jeśli w pracy czy gdziekolwiek indziej jest źle, bo nikt, pomimo rozmów na ten temat nie chce się zmienić – odchodzimy. Nie ma sensu tego dalej wałkować i tracić energię. To oznacza, że tej drugiej osobie jest dobrze tak jak jest i nie chce tego zmieniać. 
  • Odchodzić. Możemy nie uczestniczyć w grze z toksykami, którzy są tylko nastawieni na zamęczenie 
  • Zmienić punkt widzenia: nie to, jak inni mnie postrzegają, bo to nie jest ważne. Tylko co ja robię okej. Bo koncentracja na tym, jak inni nas postrzegają, to przejaw dawania im pałeczki do sterowania nami i poszukiwania akceptacji. Oni się nie zmienią, jeśli my nie będziemy robić nic, aby się zmienili. I tak mogą się nie zmienić. Ale jeśli się nie zmienią, a to jest dla nas ważne, to możemy odejść. 
  • Czynnie uczestniczyć kształtowaniu swojego życia, przejąć jego stery, wybierać swoją własną ścieżkę, zwracać uwagę na jakość relacji i informować wprost o zachowaniach, które nie są w porządku, z którymi się nie zgadzamy, wyjaśniamy niejasności, ustalamy rozwiązania  
  • Zaakceptować i polubić siebie 
  • Ćwiczyć asertywność w każdej sytuacji
  • Skorzystać z terapii lęku społecznego.

Pamiętajmy, że każdy może chcieć nam wejść na głowę, ale od nas zależy, czy mu na to pozwolimy. A jeśli właduje się nam głowę bezpardonowo z zaskoczenia, to od nas zależy, czy go z niej ściągniemy i wyciągniemy konsekwencje, że się nam na nią władował. Natomiast jeśli i tak nie będą go zrażać konsekwencje (bo lubi konflikty i chodzi nam o ciągłą interakcje z nami), możemy od niego odejść. Mówiąc wprost: porzucić.


Cechy osoby wykorzystywanej przez innych i przyczyny nabycia tych cech:

  • postawa lękowa. Konformizm. Większe zaufanie innym niż sobie. Stawianie zawsze innych na pierwszym miejscu zamiast siebie. Przekonanie, że należy być zawsze otwartym dla innych, być pomocnym, poświęcać się, a jednocześnie nie mieć własnych potrzeb i nie oczekiwać czegoś w zamian, bo w przeciwnym wypadku jest to odbierane jako egoizm, bezczelność i będzie wiązać się z karą.

Jest to efekt nadużyć, długotrwałej przemocy ze strony ważnych osób (rodziców) w rodzinach dysfunkcyjnych. Wmawianie, że ochrona siebie jest przejawem agresji. W efekcie:

  • wyuczony brak asertywności. Wyuczona bezradność.
  • silna potrzeba akceptacji i przynależności – te potrzeby nie zostały dostatecznie zaspokojone w dzieciństwie lub wcale. Brak poczucia własnego miejsca, prawa do własnego miejsca, przestrzeni – świadczy o zawłaszczeniu, przedmiotowym traktowaniu, nieakceptowaniu takim, jakim się jest, ale jedynie wówczas, gdy spełnia określone oczekiwania rodziny (czyli akceptowana od czasu do czasu; po wykorzystaniu, jest odrzucana, aż do następnej potrzeby drapieżnika).
  • poczucie winy, wstydu, lęk – efekt manipulowania za pomocą wpędzania w poczucie winy, zawstydzanie, zastraszanie, aby utrzymać w narzuconej roli kozła ofiarnego.  
  • brak szacunku do siebie – poprzez unieważnianie swoich potrzeb, uczuć, myśli, działań.
  • lęk przed konfliktem oraz innymi sytuacjami społecznymi – już samo myślenie o jakiejś sytuacji społecznej, w której może dojść do dyskusji, a wśród nich są osoby, które mogą mieć inne zdanie, chcieć czegoś innego, narzucać swoje zdanie, może wywoływać przyspieszone tętno. 

Należy nad tymi wszystkimi aspektami popracować.


Spodobał Ci się ten artykuł?


Udostępnij:
Pin Share

4 thoughts on “Co zrobić, aby osoby zaburzone nie zobaczyły w nas kozłów ofiarnych?

  1. Bardzo dobry artykuł. Byłam kozłem ofiarnym, a raczej zostałam wytrenowana do bycia nim. Przełomem była dla mnie praca, myślę że mój szef jest osobowością narcystyczną, ale to, w jaki przemocowy sposób on traktował mnie i moja reakcja na to dała mi dużo do myślenia. Ta praca była okropna, ale dzięki niej zaczęłam myśleć i sądzę że zdrowieć. Może to dziwnie zabrzmi, ale szef był dla mnie uosobieniem postaci matki, której nie wolno się przeciwstawić, którego trzeba słuchać we wszystkim i wykonywać bez szemrania wszystkie zadania. Ten stres kiedy nie był ze mnie zadowolony… Kiedy byłam dzieckiem nacisk na oceny był ogromny tylko piątki, piątki, nie daj Boże cztery plus. W pracy to samo wyniki, wyniki, a dlaczego tak mało… Powtórka z przeszłości. W dorosłym życiu odeszłam z pracy, jako dziecko nie miałam takiej możliwości. Pamiętam, że jakakolwiek próba obrony siebie to było święte oburzenie, tak jak Pani napisała to była kara. Pamiętam do dzisiaj to uczucie frustracji, że nie mogę się bronić, jakikolwiek objaw charakteru był tępiony, miałam być uległa, grzeczna itd. Ale myślę, że jest lepiej bo moja matka ostatnio stwierdziła że zrobiłam się harda:) W związku z Pani pytaniem w poprzednim poście bardzo proszę o opisanie ukrytego narcyza, moja matka jest nim. Pozdrawiam serdecznie.

  2. Nawet nie wiem kiedy i jak to się dzieje, a tu już jestem uwięziona w konflikcie. To jest mój największy problem. Wydaje mi się, że rozmawiam, dyskutuję, dzielę się spostrzeżeniami, myślami, aż nagle jestem w pułapce. Jak to się stało? Jak do tego doszło? Dlaczego? Rozmówca staje się agresywny, zaczyna robić mi „wyrzuty sumienia”, zaczyna mieć pretensję, przeinacza moje słowa lub intencje. W pierwszym momencie, automatycznie, chcę prostować – nie, to nie tak, co innego miałam na myśli. W końcu przed chwilą spokojnie rozmawialiśmy, więc na pewno można to w taki sposób wytłumaczyć. Wszystko uspokoić. Przecież przed chwilą siedział przede mną ktoś bliski, kochany, z kim „normalnie” rozmawiałam.
    A tu już jestem w pułapce. Nawet nie jestem w stanie dojść do słowa, a nawet jak się udaje, to równie dobrze mogłabym mówić „blablabla”, bo w moje usta i tak są wkładane słowa, których nie wypowiedziałam lub są przekręcane. Oczywiście komunikuję to rozmówcy, w końcu to mi się udaje i co wtedy słyszę? Tak, oczywiście, tylko ze mną jest coś nie tak. Dowiaduję się, że jestem potworem i tylko widzę problem w innych, a sama nie widzę swoich wad. Kurcze, może faktycznie? No to jakie masz wady? Jesteś w stanie choć jedną wymienić? Jakie ja mam wady? Co mam mówić? Że nie mam wad? To głupie. Nie powiem przecież, że mam ich całe mnóstwo, bo zacząłby się sąd nade mną. I tak mój rozmówca już triumfuje, że mnie wytrącił z równowagi. Zaczyna mnie ogarniać złość i zaczynam ostro mówić, że nie będę rozmawiać w ten sposób. Wtedy pojawiają się łzy i mój rozmówca ucieka. Ja pozostaję z poczuciem winy, że bliską mi osobę doprowadziłam do łez. Boję się, że sobie coś zrobi. Przecież i tak już jest w depresji. Z drugiej strony jestem zła.
    Zła na siebie, zła na nią. Zła na siebie, że znów pozwoliłam, aby taka sytuacja miała miejsce. W porę jej nie rozpoznałam
    i nie przerwałam. To nie jest tak – rozpoznałam, już wiedziałam, że „to” się zaczyna. Byłam jak odrętwiała, jakby ktoś mówił za mnie. Nie byłam w stanie tego przerwać, automatycznie odpowiadałam na pytania.
    Taka konfliktowa sytuacja ma miejsce, gdy dotknę jakiegoś czułego punktu mojego rozmówcy. Problemu, który nie jest wygodny, stawia mojego rozmówce w złym świetle, choćby tylko w jego własnej imaginacji. Nie znam ich wszystkich. Poza tym wszystko co mówię może być użyte przeciwko mnie, to znaczy wszystko co mówię może być odebrane jako krytyka mojego rozmówcy i napaść na niego. Muszę być cały czas czujna, a i tak coś mnie zawsze zaskoczy. Czas to zmienić.
    Bardzo dziękuję za artykuł, za wszystkie artykuły. Pisane w przystępny sposób, pozwoliły mi wiele zrozumieć. Proszę
    o więcej artykułów, szczególnie właśnie takich jak ten, jak rozmawiać, żeby uniknąć konfliktu, jak radzić sobie
    w sytuacjach konfliktowych, w kontakcie z agresorem – w domu i w pracy.
    Pozdrawiam serdecznie.

  3. Rany. Jak ja pani dziękuję za tego bloga. Kolejny raz szukałam info o zakończeniu relacji z matką i wyskoczył pani post na ten temat. Ja się nie poddaję pomimo braku zrozumienia wśród polskich terapeutów, żeby już siebie nie postrzegać w kategorii ” Pani nie wie co pani robi. Książki w stylu “Toksyczni rodzice ” ,czy Matka niedostępna emocjonalnie” narobiły więcej złego niż dobrego. Szczególnie nadal wypowiadają się w takim tonie choć w zawolaowany sposób terapeuci w ośrodku dla AA i DDA. A nie stać mnie na terapię grupowa taką jaką bym chciała. Również zdanie o tym, że ja jako pacjent nie powinnam czytać tyłu książek z psychologii. Nie rozumiem co siedzi w tym stwierdzeniu wśród polskich psychologów ale oni wciąż mają problem z pacjentami, którzy w terapii jak ja ją ujawniają, że czytają i wyciągają swoje wnioski. A po latach widzę, że akurat mnie było to bardzo potrzebne. Jestem dzieckiem we mgle lub inaczej niewidzialnym. I poza krótkimi charakterystykami trudno znaleźć było jeszcze z kilka lat temu książki czy fragmenty w tym temacie. Bo nas nie ma, tak jak pani pisze, my nie mieliśmy kiedyś pretensji, mieliśmy milczeć, słuchać itd. Ile ja odkryć zrobiłam i ile naszukalam sie choćby artykułów na ten temat. Ten powyższy tekst jest w całości dla mnie. Ja odkryłam też dużo powiązań w kwestii charakterystyki osób wysokowrazliwych i właśnie niewidzialnych dzieci. Jeszcze raz bardzo dziękuję. Ja się powoli staję prawie, że nową inną osobą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.