27 kwietnia, 2024

O mnie

Dlaczego ja?

O mnie i o tym, co spotyka mnie w domu zaczęłam mówić nauczycielom, pedagogom, psychologom w szóstej klasie podstawówki, czyli mając około 12-13 lat. Wierzyłam, że w końcu coś się zmieni, że ktoś pomoże mnie, mojej rodzinie.

Ale nikt mi nie pomógł. Nic takiego się nie stało. Moje komunikaty były ignorowane, nikt z dorosłych nie zgłaszał tego na policję, stawał czasem po stronie rodziców albo zwyczajnie milczał, ktoś inny mówił, że to trudne.

Słyszałam też, że jestem za bardzo psychologiczna. Albo przewrażliwiona. A to wszystko było dobrą pożywką dla moich rodziców, aby mogli rozkręcić się dalej – zwiększać natężenie swojej przemocy psychicznej, fizycznej, ekonomicznej wobec mnie. Mogli spokojnie czuć się bezkarni.

Nigdzie. Powtarzam – nigdzie w szkole ani poza szkołą wśród ludzi, którzy są wyznaczeni do tego, by takimi sprawami dziecka się zajmować, nie zaznałam wsparcia. A przecież mówiłam o tym! Nikt po ukończeniu przeze mnie szkoły podstawowej nie wnikał też, dlaczego źle się uczę. Co się stało, że w podstawówce byłam piątkową uczennicą (nawet byłam zwolniona z egzaminu z języka polskiego do szkoły średniej), a w ogólniaku miałam bardzo słabe oceny (wtedy jeszcze starałam się utrzymywać wizerunek udanej rodziny, potem w ogólniaku już się to sypnęło). Po prostu byłam uważana za lenia albo głupca. A przez to, że na półrocza miałam tradycyjne, rok w rok, ocenę niedostateczną z kilku przedmiotów, w tym tradycyjnie z matematyki, to dodatkowo wpisywano mi zachowanie nieodpowiednie. Takie dodatkowe zdzielenie pałą. Byłam natomiast, odkąd pamiętam, głodna wiedzy na temat psychologii i własnego rozwoju w poszukiwaniu recepty na życie. Czytałam i wcielałam to w życie. Obserwowałam i wyciągałam wnioski. Metodą prób i błędów.

Poznawałam różnych ludzi. Dobrych i złych. Było ciężko. Zaznałam po drodze jeszcze sporo emocjonalnych siniaków. Przygniatało mnie to, ale się otrząsałam. Nie wiem jak, ale myślę, że każdy ma w sobie takie pokłady siły. Nie możemy tylko ciągle jojczeć. W ten sposób doszłam do prawdy o mojej rodzinie pochodzenia i o sobie. Moi rodzice posiadają osobowość narcystyczną, ale moja matka w najwyższym stopniu.

Skończyłam dwa kierunki studiów magisterskich ekonomicznych i polubiłam wszystkie, wcześniej znienawidzone w ogólniaku dziedziny nauki. Zaczęłam wykładać w szkole ponadgimnazjalnej i udzielać korepetycji. Odcięłam się od toksycznych relacji z rodzicami i z innymi osobami, które spotykałam na swojej drodze (bo takie mamy predyspozycje do wchodzenia w toksyczne związki, jeśli nasi rodzice są toksyczni).

Dalej jeszcze odkrywam. Odkrywam i wykorzystuję zdobytą wiedzę. Próbuję, testuję, potykam się, zaliczam doły. Życie. Poznałam też jednak wartościowych ludzi, nawiązałam bardzo fajne relacje. Tak różne od tych, które miałam z rodzicami. W końcu poznałam dwóch fajnych psychoterapeutów, dzięki którym też dowiedziałam się dodatkowej prawdy o sobie i mogłam coś sensownego z tą wiedzą zrobić. Rozwijam się ciągle. Po swojemu, na tym obszarze, który ja chcę. Zanurzyłam się w moim życiu. I to zanurzenie polecam. Pływaj w tym życiu. Poznawaj je i korzystaj z niego. Ono jest twoje. Możesz z nim zrobić, co zechcesz. A nie to, co inni, w tym zwłaszcza twoi rodzice, by chcieli.

A co do toksycznych relacji, to wchodzi w nie i tkwi w nich ten, kto potrzebuje troski i uwagi – taka jest prawda.

Posiadanie wiedzy, jak odciąć się od nich nie oznacza jednak wcale, że nikt nie będzie się już starał Cię wykorzystać, że nikt nie będzie chciał wepchać się na Twój teren i Tobą manipulować. Z pewnością ktoś taki nie raz się pojawi. Ale będziesz umiała/umiał się temu przyjrzeć i nie wejść w to znowu.

Nie trzeba być perfekcyjnym w tym, żeby to robić. Sama jeszcze nie jestem w tym taka, jak bym chciała. Ale wystarczy mi na razie to, co umiem, to, czym się dotąd napełniłam. I to działa. A i tak nadal się rozwijam – uczę się i doskonalę różne techniki radzenia sobie z takimi ludźmi i wiem, że to też każdego dnia procentuje. Nie obiecam Ci jednak, że nigdy nie dostaniesz po tyłku. Ja też obrywam po tyłku, po głowie, znienacka. Nieraz ktoś rzuci we mnie gównem i chce mnie w nim wytarzać. Nieraz oberwałam, gdy już myślałam, że teraz moje życie powinno być przecież różowe, skoro tyle już umiem. Skoro już jestem innym człowiekiem. Błąd. A dlaczego? – teraz wiem: bo nie mamy wpływu na zachowanie innych ludzi. Oni decydują o tym, jak się zachowają, w tym wobec nas. Ale wiedza, jaką możesz zdobyć, wchodząc na mojego bloga pozwoli Ci dostrzec wydzielane toksyny i swoje uczucia i odpowiednio reagować. Nie dawać się bezkarnie deptać. Poczuć się bardziej świadomym siebie, zrozumieć siebie, zauważyć, jak byłeś dotąd traktowany i dlaczego. Oddać odpowiedzialność tym, którym była ona przypisana i poczuć się lżej, poczuć się uwolnionym. A to stanowi podstawę do Twojego rozwoju.

Jaki cel, obszar i kierunek wybierzesz – Twoja sprawa. Masz wiele możliwości, bo jesteś stworzony do tego, aby być wolnym.

Jesteś gotowy na poznanie siebie, poznanie moich doświadczeń i działanie? Jeśli tak, to zapraszam.