27 kwietnia, 2024

Kto do mnie pisze (i co z tego ma)

Udostępnij:
Pin Share
koperta kontakt kwiaty
Źródło: Pixabay.com

Gdybym miała własny gabinet psychologiczny, to na drzwiach wywiesiłabym tabliczkę z napisem, który umieściłam obok na stronie. Wstawiam go jeszcze poniżej:

Jeśli nie jesteś gotowy zmienić swojego życia, to nie można będzie ci pomócHipokrates

Dokładnie tak.

Ale gabinetu nie mam, mieć pewnie nie będę, bo nie jestem psychologiem z wykształcenia. Z doświadczenia jakoś tak wyszło. Może gabinet coachingowy? Nie wiem. Może kiedyś? Mniejsza z tym na tą chwilę. Wystarczy, że ten napis jest tutaj na stronie. Choć może za mały…

Generalnie nie jest źle. Mamy do czynienia z – mniej więcej – rozkładem normalnym, czyli w kształcie dzwonu. Najwięcej jest osób chcących dokonać zmian, ale obawiających się tego. Czyli taki standard. Ale także dużo jest osób, które poszukują cały czas nowych recept na życie, uważając, że wszystkie dotychczas proponowane im sposoby nie mogą być zastosowane w ich przypadku. Mniej natomiast osób, które chcą opowiedzieć swoją historię, nie oczekując za bardzo żadnej informacji zwrotnej. Wyróżniłam trzy grupy: grupę satelit, grupę marudzących i grupę żalących się 🙂

1. Grupa satelit („Houston, mamy problem”)

Grupa satelit to osoby, które piszą do mnie, bo potrzebują wsparcia i porady, jednocześnie będąc gotowym do zmian. Mogę spojrzeć na ich sytuację obiektywnie, dostrzec określone czynniki i związki między nimi, które powodują, że tkwią w miejscu i czują się tak a nie inaczej. Co ich ogranicza i co mogą zrobić na tą chwilę. Jestem taką kotwicą dla nich, wsparciem. Takie osoby dalej działają już samodzielnie, ale zawsze mają ten mentalny komfort, że w każdej chwili mogą skontaktować się ze mną w razie czego.

I to są właśnie moi docelowi odbiorcy. Wiedzą, o co „kaman” i sami chcą działać. Tylko, że do tej pory funkcjonowali trochę jak plankton unoszący się w wodzie. Teraz już mogą zacząć stawać na nogi i zacząć robić coś konkretnego ku wyjściu ze swojej sytuacji ograniczenia przez inną osobę.

Żeby nie było wątpliwości: sami wyczuwają, co robić. Tylko, że dotąd tego nie robili, bo nie byli pewni, czy to jest dobre rozwiązanie i nie mieli tyle energii, aby się za to zabrać. Po prostu brakowało takiego „napędzacza”, który, kiedy emocje trochę opadną i trochę się zwolni oraz przyjdą znowu wątpliwości, czy warto to robić, będzie podtrzymywał w nich tą energię do działania i ukazywał słuszność ich decyzji.

Osoby te są przed podjęciem pracy z psychoterapeutą lub mające już w tym zakresie jakieś doświadczenia.

2. Grupa marudząca

W grupie marudzącej są osoby, które się żalą. Żalenie same w sobie nie jest złe, ale jeśli trwa za długo, to zaczynam się zastanawiać, o co Ci chodzi. Uważam, że żalenie się jest zdrowe, to tak jak wyrzucenie z siebie niestrawnych złogów, śmieci, czyli taki „rzyg” duchowy.

“Rzyg” duchowy jest ważny, bo powoduje znaczne pozbycie się balastu emocjonalnego.

I tak czeka nas jeszcze mentalna odtrutka, bo toksyny pochodzące od toksyka rozchodzą się po nas całych. Ale wywalenie z siebie tych niestrawności, które w nas zamykał, to już coś. I niektóre osoby przechodzą wtedy do konkretnego działania po takim oczyszczeniu, a grupa marudząca natomiast nie podejmuje żadnych takich działań. Mało tego – grupa marudząca stwierdza, że co ja tam wiem. Oni wiedzą lepiej. I piszą mi, że powinni zrobić to i to, jednocześnie prosząc o jakieś rozwiązania ich problemu, bo czują, że są naprawdę, ale to naprawdę w ciemniej dupie, ale ich problem polega na tym, że każdy z psychologów powtarza im to samo. Więc myślą, że może ja im powiem coś innego.

Takie osoby chcą po prostu usłyszeć to, co chcą. I inne porady się nie liczą. „Bo to nie takie proste, jak ci się zdaje”, „to nie jest tak jak piszesz” – tak do mnie piszą. Chodzą więc „od drzwi do drzwi” i mają poczucie, że nikt ich nie rozumie.

Jednocześnie dowiaduję się, że przeczytali już prawie całego mojego bloga, podoba im się. I… No właśnie: nic. Nic, bo nie znaleźli tam nic, co odmieniłoby ich sytuację.

Teraz uwaga do tych osób: nie znajdziecie tu nic takiego!

Jeszcze raz odwołuję się do cytatu, który jest obok i powyżej.  Jak będę mieć więcej czasu, to może ten napis umieszczę w nagłówku i dużymi literami.

Nikt za was niczego nie zrobi. A ja nie jestem wróżką z magiczną różdżką, aby za jej dotknięciem odmienić wasze życie według indywidualnych upodobań. Myślę, że na moim blogu jest dużo tekstów o tym, jak ruszyć z kopyta.

I ZAWSZE można od czegoś zacząć.

Aby uwolnić się od toksyka, musisz uwolnić się od toksyka.

– To jest proste jak konstrukcja cepa.

Nikt nie powiedział natomiast, że to odbywa się szybko jak pstryknięcie palcami. To jest praca, to jest proces. Ale zawsze możesz w tym dniu i każdego następnego zrobić krok ku wyjściu. Gromadzić i wykorzystywać systematycznie odpowiednie zasoby i korzystać z pomocy innych osób i instytucji (przecież nikt nie każe Ci się afiszować tym przed toksykiem).

Zauważ, że dotąd, mając swoje wyobrażenie, co powinnaś/powinieneś zrobić (co według Ciebie jest receptą na wyjście) dalej jesteś w dupie. Nie zrobiłaś/nie zrobiłeś też nic, co każdy sprzyjający Ci człowiek poradził.  Skoro uważasz, że Twoje rozwiązanie jest dobre, bo tak podpowiada Ci intuicja, to dlaczego tego nie robisz?

Czekasz na kogoś, aż ktoś za Ciebie to załatwi.

Nikt za Ciebie niczego nie załatwi! Nie szukaj też takich osób, bo trafisz na kolejnego toksyka, który wykorzysta to, że właśnie potrzebujesz ocalenia. Ocal się sama/sam! Uwolnij się mentalnie i fizycznie od toksyka krok po kroku! I nie pisz mi, że tak się nie da. Że Twoja sytuacja jest inna i naprawdę beznadziejna. Każda jest inna i wydaje się beznadziejna, jeśli się w niej długo tkwi, ale w pewnym stopniu zbieżna z innymi, bo każdy toksyk działa według pewnego, zidentyfikowanego już schematu.

Jeśli natomiast uważasz, że nie da się uwolnić mentalnie (emocjonalnie) i fizycznie od toksyka, to jest dla mnie jasne, że nic w swoim zachowaniu i nastawieniu nie chcesz zmienić. Przykro mi, wtedy nie mamy o czym rozmawiać. Szkoda naszego czasu. Sam/a się zwykle wycofujesz. A ja do niczego Cię nie zmuszam. Twój wybór.

Ale po co to wszystko? Ja myślę, że Ty za bardzo nie wiesz, co masz zrobić z tą ewentualną wolnością i masz duże parcie, by koniecznie być z kimś, bo inaczej nie jesteś w stanie samodzielnie funkcjonować. To może najpierw zacznij od ustalenia, do czego ta wolność Ci jest potrzebna. Bo ja mam wrażenie, że do niczego, skoro dla Ciebie rozwiązaniem jest tylko wejście w inny związek uczuciowy. A inne relacje, ogólnie z ludźmi, nie mogą być?

3. Grupa żaląca się

Są to osoby, które znajdują się na początkowym etapie uwalniania. Częściowo do tej grupy zaliczają się dwie wcześniej przedstawione grupy. Ale osoby „typowo” żalące się desperacko poszukują kontaktu, aby móc z siebie wyrzucić nieprzyjemne, krzywdzące trudne emocje, które od długiego czasu w nich tkwią. Czyli chodzi o „rzyg” duchowy i uwagę. Tylko że na tym się kończy – to znaczy wywalą to z siebie i kontakt się urywa.

Nie wiem, czy to dobrze czy źle, że się na tym etapie kończy, ale jeśli to pomogło, to ok, nie mam pytań. Sama uważam, że wywalenie z siebie wszystkich trudnych doświadczeń, których nie możemy przetrawić w sposób pisemny jest bardzo dobrą metodą terapeutyczną.

Pisząc, samemu możemy przyjrzeć się swojej sytuacji i wyciągnąć wnioski. Możemy doznać olśnienia. I to może wystarczyć, aby ruszyć z miejsca. A gdy mamy przy tym poczucie, że nasze uczucia i przeżycia zostały przez kogoś zauważone i uszanowane, to już w ogóle. Mnie, jako odbiorcy, nic się nie dzieje – duchowe „rzygi” są w skrzynce e-mailowej, a nie na mnie lub na mojej wykładzinie.


Cechy wspólne i różnice

Takie trzy grupy z grubsza mogę wyodrębnić. Oczywiście pewne cechy wspólne też występują, więc granice są nieco płynne. No ale można wyraźnie zaobserwować różnice w podejściu do zmiany swojego życia.

Ogólnie, każda grupa umie świetnie pisać. Jestem zawsze pod wrażeniem sposobu opisu w e-mailach swoich doświadczeń, emocji, uczuć, sytuacji, w jakich się znaleźliście oraz przemyśleń. Z tego wynika, że wasze wnętrze jest bardzo bogate, jesteście ludźmi wrażliwymi i mądrymi, a użyte przez was słownictwo świadczy o tym, że musieliście dużo czytać publikacji psychologicznych.

Tylko że znaczna część tego wszystkiego jest w was zamknięta, bo nie macie wystarczającej, przyjaznej przestrzeni, aby to uwolnić. Zamknięcie to natomiast powoduje depresję.

Nie pozwalajcie na to, aby wasze bogate wnętrze i talenty były zamknięte na klucz przez kogoś tylko dlatego, że ten ktoś się ich boi i jest o nie zazdrosny!

——————————

Ty również możesz skontaktować się ze mną e-mailowo. Formularz kontaktu znajduje się w zakładce “Kontakt”. Pamiętaj o cytacie, pod którym się również podpisuję 😉


Spodobał Ci się ten artykuł?


Udostępnij:
Pin Share

2 thoughts on “Kto do mnie pisze (i co z tego ma)

  1. Boże jak się rozkomentowałam…:-) Wpadłam tutaj ( w sumie przypadkiem a może ktoś tam u góry mi pomógł:-) utwierdzić się w przekonaniu, że jesli pokazuję “faka” połowie mojego dotychczasowego otoczenie a zostawiam sobie 3 najbliższe osoby do pielęgnowania relacji z nimi to znaczy że nie jestem “zimną suką” a dokonuję wyboru. Bo nic nie dzieje sie przypadkiem a z tym fakiem nosiłam się od lat. O dziwo zauważam dobrych ludzi wokół siebie i to pierwszy objaw pozytywny. Moze mniej ciekawych, może mało błyszczących i mało przebojowych ale…autentycznie zyczliwych…

    1. Brawo! Tak trzymaj. Pokazywanie faków toksycznym typom jest ze wszech miar zdrowe. Psychologowie powinni to wypisywać na receptę… Chociaż nie. Bo po co, jeśli to samemu można zrobić. Komentuj komentuj, nie krępuj się. Świetne komentarze i dzięki za nie 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.